Wczorajsze wentylowanie skończyło się czerwonymi plecami. Trochę szkoda bo na dziś w planach był masaż No ten… arju.. aujr.. aurj.. ajurwedysjki! To taki specjalny rodzaj hinduskiego masażu z olejkami (dobieranymi indywidualnie dla każdego w zależności od potrzeb) jak i techniki masażu. Podobno. No więc, nasza opowieść zaczyna się u Eddiego, singalesa tak na oko po sześćdziesiątce który zapytał nas czy mieliśmy już masaż ajurwedyjski, jeżeli nie to zaprasza i dał nam cennik. Przestudiowaliśmy go wnikliwie z Grażynką i wyszło że za 60 minut masażu całego ciała trzeba zapłacić.. Bagatela 45 złoty! Długo się nie zastanawiając poszliśmy do biura Eddiego umówić się na wizytę do biura jego firmy o wdzięcznej nazwie Tesco (jak wracaliśmy to mijaliśmy tez ASDA Tours) Czekając na tuk tuka Eddie pokazał nam zdjęcia z tsunami z 2004 roku jak wyglądała ta okolica w której jesteśmy. Nie wyglądała. Tuk Tuk przyjechał, wsiadamy, jedziemy. Dojeżdżamy na mała działkę na której jest „spa” ogrodzone murkiem pod blachą falistą miejsce, wokół palmy krzaczki, jakiś zielnik w oddali pieją kury. Folklor: 1000. Na powitanie wychodzą dwie panie, też tak po sześćdziesiątce i zapraszają nas do środka. Przed wejściem ściągamy japonki a panie obmywają nam nogi. Normalnie czułbym się trochę skrępowany ale tutaj jest jakoś inaczej. Z resztą, jestem Januszem turystyki- jest zapłacone, ma być masowane. Pierwsza cześć masażu była powiedziałbym klasyczna z dosyć intensywnie pachnącymi olejkami. Potem pani wzięła z garnka na kuchence mieszankę ziół ajurwedyjskich zawiniętą w szmatkę z pieluchy tetrowe i zaczęła przykładać w różnych miesiącach. Gorące jak jasna choleryka ale można się przyzwyczaić. Po całym masażu oboje mieliśmy wrażenie że się unosimy nad ziemią, sam masaż jest bardzo rozgrzewający. Tylko że po masażu nie można się kapać przez 2 godziny ani co gorsza pić piwa. Smuteczek.

Słowniczek :
- „Ile koni ma ten tuk tuk?” – mema aśvayin ṭuk ṭuk kopamaṇa aśvayinda?
- „Panie, więcej Ginu do tego Tonicu” – Svāmini, mē ṭonikṭa vaḍā jin
- „To mona żona, Grażyna” – ēka oyāgē birin̆da, grīsinā