Próbowaliśmy z G. Nadrobić jeden dzień nieobecności i tym samym znaleźliśmy się w Bayoke Sky Hotel, najwyższym hotelu w Tajlandii w którym to jest punkt widokowy zlokalizowany na 84 piętrze który powoli obraca się wokół własnej osi. Tak, mam lęk wysokości ale nadal jestem Januszem i szkoda mi było pieniędzy żeby to przegapić skoro już zapłaciłem. W podróży na wieżę poznaliśmy małżeństwo świeżo upieczonych emerytów z Tuluzy którzy wespół z nami próbowali się targować co do ceny biletu (chyba mieli na imię Le Grażin i Jean Janusz). Nie spotkałem w życiu wielu francuzów i słyszałem o ich awersji do mówienia po angielsku ale dali radę. Może to dlatego że pani Francuzka dwa tygodnie temu skończyła pracę w Airbusie. Wypiliśmy po Pina Coladzie na 83 piętrze. Pod koniec zapytałem grzecznie kelnerki:
„Excuse me, here is the toilet?”
„It’s outside”
„Outside?!” -Pokazałem na szybę
„Yes, outside the bar.”
Ehh, ci Tajowie to są kawalarze!
Pobudka rano, dziś opuszczamy stolice i jedziemy w kraj. W Lobby spotkaliśmy trzy młode pary młode postanowiły zaszaleć i chłopaki namalowali sobie tribale na twarzach a la Mike Tyson. Też wyglądali na „lekko” skacowanych. Bangkok niszczy każdego.
Azją to miejsce kontrastów. Banałem będzie jeżeli napiszę że z jednej strony mamy drapacze chmur a z drugiej strony ludzie mieszkają w slumsach. Ale tego że te namioty z blachy stoją często metr od torów kolejowych to już inna historia. Bieda jest tutaj widoczna i każdy walczy o swoje miejsce pracy, dlatego przyjeżdżając do tego kraju (bądź innego azjatyckiego w tym regionie) warto wyłączyć swoją europejską mentalność w stylu „dziękuje, sam zniosę sobie te bagaże”, bo wówczas zabiera się danej osobie pracę.
Populacja Bangkoku ma 17mln, drugie co do wielkości miasto w tym 90 milionowym kraju ma … 300 tysięcy (No dobra, nieoficjalnie może dojechać do 500 tysięcy). Cena mieszkania w nowo budowanym najwyższym budynku Tajlandii 17 mln dolarów UeSa. W tej cenie dostajemy mieszkanie w którym jedne z pokoi ma szklane ściany, a nawet i podłogę. No ja nie wiem.
Dziś w planach był lunch na rzece i to nie byle jakiej bo rzece Kwai. Strasznie się tu wszyscy tą rzeką jarają i tym mostem. W zeszłym roku byliśmy na raftingu w miejscu, w którym to rzekomo kręcili „Most na rzece Kwai”.
Dla mnie to trochę film który wszyscy znają a którego nikt nie widział. A i tak okazuje się że i tam jest kila przekłamań (nie został wysadzony a zbombardowany). Ciekawszą kwestią jest kontekst samego mostu który to był częścią kolei Tajsko-Birmańskiej dzięki której Japończycy mogli przysłać zaopatrzenie i surowce potrzebne doprowadzenia wojny. Nie przedstawia się tutaj Japończyków w najlepszym świecie i wcale nie dlatego że byli sojusznikami Niemców ale bardziej dlatego że w rym rejonie Azji oni mają opinię takich Niemców (i w niektórych kwestiach nawet ich przeskoczyli). Nie lubią ich Chińczycy na które Japonia napadła gdy nabrała apetytu po wygranej wojnie z Rosją ale też Korea, Malezja, Filipiny itd. Itd..
Innym filmem który opowiada jeden z aspektów tej całej historii jest „Droga do zapomnienia” / „The Railway Man” z 2013 roku z Nicole Kidman in Colinem Firthem.
W programie wycieczki było kilka fakultatywnych wycieczek, miedzy innymi tzw. „Długie szyje” chodzi o dziewczynki i kobiety które na szyjach noszą bransolety i w ten sposób wydłuża im się szyja. Ktoś kto kiedyś przeglądał National Geographica pewnie widział zdjęcia tych pań. Inną wycieczką była możliwość jazdy na słoniach. Obie te wycieczki dyrektywą Unii Europejskiej zostały wycofane z oferty europejskich biur podróży jako nieetyczne. Alternatywą dla jazdy na słoniach jest ich kamienie, ale nie tylko. W tzw. Sanktuarium Słoni dostaje się mundurek w którym najpierw robi się dla nich pokarm, potem się je karmi, potem się z nimi idzie potaplać w błotku, a na koniec myję się je i masuje. Ok, trzeba za to zapłacić ale jest to jakaś forma zrobienia czegoś dobrego dla zwierząt.