Z cyklu „Janusz i Grażyna szlaku”
Tym razem Janusz zostawił swoją Grażynkę w ojczyźnie aby pracowała za miskę ryżu i wyruszył w podróż, poprzez miasto zepsucia Amsterdam aż do dalekiego kraju środka, również pracować za miskę ryżu. Do kraju, który wszystko produkuje, wszystko sprzedaje pomimo wzdrygania się świata zachodniego na łamanie kwestii praw człowieka i wszelakich problemów z utrzymaniem wyśrubowanych europejskich standardów jakości. Chin.
Jak na prawdziwego podróżnika przystało przeżegnałem się:

„W imię paszportu, portfela i telefonu”

Wszystko jest. Można ruszać w podróż. Wsiadłem na pokład samolotu południowochińskich linii lotniczych. Gdy nadeszła pora, wszystkie stewardesy na znak stanęły w rzędzie i ukłoniły się nisko ,witając pasażerów. To był moment, w którym zorientowałem się, że lecę na inną planetę.

Pekin. Płac Tienanmen, powiedzieć że jest duży byłoby lekkim „anderstejtment’em”. Ludzi pełno, z resztą populacja miasta to połowa populacji Polski. Wszędzie czerwone flagi. Po lewej olbrzymi gmach z muzeum narodowym Chin, po drugiej mauzoleum Mao. No więc spaceruję sobie po tym placu, ludzie podchodzą i pytają czy mogą sobie zrobić ze mną zdjęcie. Wszyscy mega pozytywni ale przez tę „inność” człowiek czuje się trochę jak murzyn w Polsce. Dla wszystkich „prawilnych” zorganizowałbym wycieczki do takich miejsc, żeby docenili to co mają w kraju ale przede wszystkim żeby wyciągnęli głowy ze swoich dup. Może wtedy zrozumieją, że nazywanie kogoś „czarnuchem” czy „brudasem”, w momencie kiedy samemu można być tak nazwanym, nie jest fajną perspektywą.

Zanieczyszczenie. To nie jest tak, że jest taki smog że aż krowy dusi, a może jest- nie wiem, piszę co przeżyłem, pogodę akurat mieliśmy super, podobno jak jest zachmurzenie i większa wilgotność, jest gorzej. Problemem jest bardzo duże zapylenie i fakt – idąc ulicą w słoneczny dzień, nie czuje się tej świeżości powietrza a raczej lekko gryzącą w gardło suchość. Dużo kichają, smarkają i pociągają nosem i nikt nie uznaje tego za niegrzeczne ale widać że jest to problem. Z drugiej strony charchanie i plucie na ulicy jest normalne ale gdy nie podasz wizytówki dwiema rękoma drugiej osobie, to już to jest uznane za niegrzeczność. Od 2013 roku władze Pekinu próbują walczyć z reputacją jednego z najbardziej zanieczyszczonych miast na świecie (sorry Kraków) i próbują ograniczyć ruch poprzez wprowadzenie zakazu ruchu samochodów o konkretnej rejestracji (np. kończącej się na liczbę parzystą nie mogą jeździć w dni parzyste) efekt? Chińczycy się bogacą więc kupują dodatkowy samochód który ma taką rejestracje która będzie im pozwalała jeździć w pozostałe dni. To samo z resztą widać po samochodach, wszystko jest pokryte kurzem (nasz kierowca woził w bagażniku swojego nowego Passata mop i wiadro). Samochody to zupełnie inna para kaloszy: wbrew pozorom jest tu pełno Volkswagenów ale ale, poza standardowymi modelami są tez modele, które nazywają się inaczej (Np. Volkswagen Lavida wygląda zupełnie jak nasza Bora), albo są jakimiś tworami (Jetta pierwszej generacji z zupełnie innymi reflektorami), VW Santana nie wygląda jak Santana. Tylko żadnego nie widziałem w TDI. Koszmar Sebixa.

Jeżdżą zgodnie z przepisami (oj, napisałem to o dużo za wcześnie), często trąbią ale nikt nikogo nie morduje wzrokiem jak ktoś mu zajedzie drogę. Byłem świadkiem jak samochód będący na skrajnym prawym pasie włączał kierunkowskaz i wjeżdżał na pewniaka przecinając pozostałe trzy pasy. Pełen luz, siła spokoju. A, i jeszcze jedna rzecz: zielone światło wcale nie gwarantuje że nie zostaniesz potrącony podczas przechodzenia przez jezdnię, nawet na przejściu dla pieszych. Typowo azjatycki traffic, dużo chaosu ale wszystko jakoś działa. Generalnie szeroko rozumiane bezpieczeństwo stoi tu na bardzo wysokim poziomie. Przed kontrolą bezpieczeństwa trzeba pozbyć się nawet zapalniczek z bagażu podręcznego, trzepią wszystkich, z drugiej strony nie mają chyba wyjścia (widziałem faceta, który w bagażu podręcznym miał komplet sztućców i nożyczki i był wielce zdziwiony że mu się to zabiera). Zaraz po wylądowaniu od nowo przybyłych gości Republiki Ludowej jest obowiązek udania się do automatów, w których pobiera się odciski palców i robi zdjęcie twarzy. Potem przy kontroli bezpieczeństwa jeszcze raz te odciski są sprawdzane. Kamery są wszędzie, na ulicach, w parkach, w liniach metra. Nie wolno fotografować budynków rządowych, założę się że technologie identyfikowania twarzy mają już opanowaną – przynajmniej się nie zgubię w tym opiekuńczym państwie. Mokry sen Ministra Zbigniewa. Na banknocie 1 juana jest Mao, na 10 Mao, 20? Mao, 100 juanów? Mao.

Tutaj nikt nie zadaje sobie pytań dlaczego nie ma kobiet na banknotach, wszędzie jest Mao. Dobry ojciec i wódz który wytyczył drogę postępu i rozwoju dla ludu pracującego miast i wsi. Mokry sen Jarosława K. 

Dalian. W samolocie południowo-chińskich linii lotniczych dostaliśmy butelkę wody i paczkę ciasteczek (już wiem skąd LOT i jego Prince Polo czerpał inspiracje). Wylądowaliśmy i jak myślicie co się wydarzyło? Wszyscy Ci Chińczycy zerwali się z miejsc niemal gdy jeszcze kołował żeby stanąć w korytarzu do wyjścia- poczułem się jak w ojczyźnie 🙂 Umywalki są na niższej wysokości. Kible tez są różne, w miejscach publicznych
często są sedesy typu tureckiego (po prostu dziura w ziemi – się staje, się kuca, się robi). Nie ma zakazu palenia. Nigdzie. W toaletach są popielniczki. To znacząco skraca czas i częstotliwość wizyt u Wujka Czesia. Pierwszy dysonans poznawczy to przelecieć pół świata żeby spać w Hotelu o Chińsko brzmiącej nazwie „Kempinski”.  

Praca. Chiński szef o typowym nazwisku Wang, przemiły pan po 60tce, straszny gaduła, rozumiesz 10% z tego co mówi ale to nic, bo mówi na tyle dużo że i tak coś w końcu wyciągniesz dla siebie. Opowiadał jak to w latach 70tych dostawał całkiem niezły ekwiwalent pensji 1,6$ (słownie: jeden dolar, sześćdziesiąt centów) na miesiąc. W latach 80tych się poprawiło bo były to już ok 30$. Opowiadał między innymi o tym jak pojechał na Tajwan w latach 90tych i ludzie myśleli że nie będzie chciał z nimi rozmawiać bo jest z „głównego kraju”- okupanta. Jak tylko przełamał pierwsze lody zyskał nowych przyjaciół. Jeszcze jeden przykład tego jak polityka niszczy relacje międzyludzkie.

Podsumowanie. Nazwiesz ich żółtkami bo produkują tanie dziadostwo (tania skarpetka uciskowa. Zdrowa skarpetka bez uciskowa – kto widział „Dzień Świra” ten będzie wiedział). I to nie zmieni faktu że nadal będziesz to dziadostwo kupować bo tak naprawdę to nie masz wyboru. Uważasz że Polacy wg Ciebie są najlepszą nacją i w ogóle Chrystusem narodów. Bo mamy najlepszą wódę, najładniejsze dziewczyny. Wtedy ja zadam Tobie pytanie dlaczego my nie produkujemy rzeczy u siebie, dlaczego nie jesteśmy gospodarczą potęgą, dlaczego nie zasypujemy świata swoimi produktami a tylko chwalimy się kiełbasą, wódką i Wałęsą (a nie, przepraszam – Wałęsą już się nie chwalimy – wyszedł z mody) Wtedy Ty mi odpowiesz pewnym tonem graniczącym z oburzeniem, że to wszystko wina bliska 50 lat komunizmu i że nas świat wiele razy sprzedał i wydymał. Ciekawostka: w Chinach również panował komunizm, Ba, nadal panuje, ma się świetnie i nie ma perspektyw że to się w najbliższym czasie zmieni. I w latach 70tych też tutaj pracowali za dolara miesięcznie. I w tym oto komunizmie stworzyli największą gospodarkę na świecie, tak wielką że trzymają za mordę nawet Stany Zjednoczone i nie zamierzają odpuszczać. To jest dla mnie fenomen, którego nie rozumiem, ale podziwiam. A tymczasem my przecież się znamy na wszystkim, na polityce, na piłce nożnej, jesteśmy mistrzami etyki i retoryki. Dziewczyny mają równie urodziwe a ich to rzekome pędzone wino położyłoby spać nie jednego Sebixa. Sorry ale albo się ma wyniki, albo wymówki.
To za co zacząłem szanować Chiny to spójność (i nie, nie stałem się komunistą – to tylko moje obserwacje). Oni mówią wprost: To nasz kraj więc nie wpierdalajta się, bo i tak kupujecie nasze produkty hipokryci. Ok, zwalczamy opozycję i co z tego? Rewolucja skończyła się w 1949 roku ludzie i tak mają to w dupie, mamy w naszej republice 14 różnych państw i 56 grup etnicznych, sorry ale musimy trzymać ich za mordę (z resztą tak jak Ruscy) bo inaczej to się wszystko rozleci. Psy szczekają, karawana jedzie dalej i dopóki hajs się zgadza wszystkim stronom, to żadna z nich nie pierdnie na łamanie praw człowieka, że Tybet, że Tajwan, że produkują iPhony za drogo, że zanieczyszczają planetę. I założę się o dobre Sake, że gdyby Chiny nie byłyby tak rozwinięte gospodarczo, już dawno jakiś Busz albo inny Tramp podjąłby próbę „wprowadzenia” tam demokracji twierdząc że trzeba skończyć z tym autorytarnym reżimem (oczywiście najpierw nakręciłby cały świat jak złym i zepsutym krajem są Chiny ale to temat na zupełnie inną opowieść) – takie rzeczy już się wcześniej działy. Jakkolwiek by nie było dla wszystkich bojowników o wolność i demokrację mam chyba złą wiadomość: komunizm w Chinach jest, jest obecny i najprawdopodobniej nie upadnie bo jak to zawsze decydujący głos w zmianach ustrojowych należał do ludzi. Fakty są takie, że rewolucje i przewroty zawsze zaczynały się od społeczeństwa ale tutaj dochodzimy do kluczowej kwestii – ludzi chyba ten cały system nie interesuje. Bo jedyną rzeczą którą TEN rząd zrobił (i nadal robi) lepiej od innych komunistycznych rządów, które w większości przypadków zostały, bądź niedługo zostaną obalone, to troszeczkę odjechał od głównego nurtu dając ludziom jedną zasadniczą rzecz – możliwość wzbogacenia się. Stało się to poprzez odejście od gospodarki sterowanej centralnie do gospodarki wolno rynkowej. Ludzie mają wolną rękę, mogą się wzbogacać i nie ma w tym nic złego, dlaczego więc mieliby występować przeciw swojemu rządowi?

W sklepach można kupić iPhony, Huaweje, ludzie noszą ciuchy od Calvina Kleina, Adidasa i wszystkich zachodnich marek o jakich możecie tylko pomyśleć, półki w sklepach uginają się od towarów (również zagranicznych), można kupić wódkę Absolut w każdym sklepie za rozsądną cenę, samochody jeżdżące po ulicach nie różnią się aż tak bardzo od tych w Europie i ludzi na nie stać. Dostępność takich rzeczy w PRL byłyby nie do pomyślenia i zapewne był to jeden z powodów dlatego PRL upadł. Pewnie też dlatego, że Polacy nie mieli Konfucjusza a w DNA mają zakodowaną niechęć i pogardę do wszelako postrzeganej władzy. Tak więc jak pozbieramy te wszystkie fakty i pamiętamy że mamy do czynienia z systemem autorytarnym wiemy dobrze z doświadczenia, że władza ludowa ma bardzo dużą ochotę kontrolować swoich obywateli. Zaciąga więc smycz na społeczeństwo dzięki zdobyczom technologii – nowym narzędziom inwigilacji, których nie było w na przykład w słusznie minionych czasach. Teraz wszędzie są kamery, a będzie ich jeszcze więcej i żaden obywatel nie zrobi nic bez wiedzy władzy. W parze z tą inwigilacją idzie jeszcze izolacja. Rząd blokuje: Google’a, Facebooka, Instagram, Twittera, WhatsAppa, Vibera i co tam jeszcze chcecie). Już teraz mówi się, że Chiny chcą testowo wprowadzić system ‘ratingu’ obywatela, mającego premiowanie określonych zachowań społecznych (np. jazda zgodna z przepisami ma być premiowana).

Mamy więc zatem do czynienia z tworem, którego nikt jeszcze nie widział. Chiny idą w kierunku, w którym jeszcze żaden kraj nie szedł. Choćby dlatego warto obserwować, co się dzieje w tym kraju. A teraz wróćmy na naszą glebę – Jak na tym tle społecznie wypada Polska? Chińczyków ktoś przekonał do pewnych idei, Polaków niekoniecznie. Dostaliśmy więc alergii na komunizm i słusznie. I gorąco aspirowaliśmy do wspólnoty pewnych zachodnich wartości, do tego bezpieczeństwa gospodarczego, do tego żeby nie być krajem trzeciego świata tylko Europą. I bardzo dobrze, w porządku. Udało nam się. Odetchnęliśmy z ulgą, że już jest spoko, że już jesteśmy super. I właśnie wtedy troglodyci, emeryci, i gimbaza, która owej „komuny” już nie pamięta lub w ogóle nie zna stwierdziła że te wartości są złe bo „jedząc kebaba osiedlasz araba”. To może zabrzmi brutalnie ale takich rzeczy nie ma nawet w komunistycznych Chinach. Na koniec tej tyrady chciałbym abyście wzięli sobie do serca jedną prawdę, o której wiedziałem od dawna, ale która po raz kolejny znalazła potwierdzenie: Proszę Was,
pamiętajcie, że świat nie jest taki jakiego pokazują Wam w Telewizji czy Internecie. Nie jest ani czarny ani biały, jest szary i to w milionie odcieni. W Chinach ludzie też żyją, śmieją się, płaczą, jedzą, piją, robią kupę i kochają się. Zupełnie jak w każdym innym miejscu na świecie. Nie jesteśmy ani lepsi ani gorsi od nich. Ale na pewno stajemy się gorsi pisząc o nich per „żółtki” i większą krzywdę robimy sobie sami. My im wisimy kalafiorem. Zacznijmy zatem może najpierw się zastanawiać gdzie leży błąd w naszym postępowaniu i zacznijmy świat zmieniać najpierw od siebie.

Mity:

  1. Na przejściu na pieszych jest bezpiecznie: MIT – nie wiem na jakiej posiadają tutaj prawo jazdy, no chyba na podstawie przynależności do partii. Jeżdzo jak chco! W dupiu majo przepisy, jedyne czego przestrzegają to prędkość. Ale wielki szacunek za zimną krew i opanowanie (w Polsce większość sytuacji skończyłaby się rękoczynami), kto wie- może właśnie dlatego jest tak spokojnie bo Kung Fu to typowo Chiński wynalazek.
  2. Chińczycy nie piją: MIT – Garują gorzej jak u nas. To ich wino na ryżu pędzone ma Panie ze… pisiąt prosent (ale takie domowe a nie jakieś tam pitu pitu), wóda w sklepie nie zaczyna się poniżej 43% (średnia ważona to 50-53%)
  3. Chińczycy są komunistami: MIT – W dupie mają ten swój rząd, dla nich liczy się człowiek, nie ważne czy z Tajwanu (który okupują), czy z Tybetu (który okupują), czy z Makau (które okupują). Oczywiście krytykują swój rząd i absurdy w przepisach i wiedzą że ich rząd to debile.. No cóż… a nasi są lepsi? meh.
  4. Chinki są brzydsze od Japonek: MIT – o ja bardzo przepraszam, jako akredytowany koneser płci pięknej mogę uznać że trafiają się perełki. Jak w każdym innym kraju, w każdej rasie zdarzają się rakiety, zdarzają się petardy więc nie generalizujmy.
  5. Chińczycy są komunistami: MIT – W dupie mają ten swój rząd, dla nich liczy się człowiek, nie ważne czy z Tajwanu (który okupują), czy z Tybetu (który okupują), czy z Makau (które okupują). Oczywiście krytykują swój rząd i absurdy w przepisach i wiedzą że ich rząd to debile.. No cóż… a nasi są lepsi? meh.
  6. Chinki są brzydsze od Japonek: MIT – o ja bardzo przepraszam, jako akredytowany koneser płci pięknej mogę uznać że trafiają się perełki. Jak w każdym innym kraju, w każdej rasie zdarzają się rakiety, zdarzają się petardy więc nie generalizujmy.

  A więc jak to mawiają Chińczycy na do widzenia: BAJ BAJ!