Po wczorajszej niedyspozycji, dziś był ciąg dalszy. Udaliśmy się na Piwo. I teraz trzymajcie się bo teraz sprawy się skomplikują. Piwo czyli po angielsku „Beer” to w języku Wolof nazwa wyspy Gorée. Wyspa Gorée została odkryta przez Portugalczyków ale potem przechodziła z rąk do rąk między Holendrami, brytolami żeby w końcu trafić w ręce Francuzów. A jako że Francuzi pewne rzeczy muszą robić po swojemu to zmienili nazwę używaną przez Holendrów Goedereede która oznacza „dobrą przystań” na nie wiadomo co, ale łatwiejsze do wymówienia, stąd obecna nazwa wyspy: Gorée.

Bardzo ładne miejsce, gdzie artyści mają swoje pracownie. Sama Wyspa jest dosyć mała bo ma ok. kilometra długości i jest uznawana za dzielnicę Dakaru. Oprócz artystów swoje posiadłości mają bogacze i celebryci. Wpadłem też na chwilę do Sorosa.

Jeżeli chodzi o polskie akcenty to wyspa została odwiedzona przez Jana Pawła II gdzie oficjalnie przeprosił za wspieranie procederu handlu niewolnikami przez kościół katolicki (Gorée było jednym z głównych ośrodków handlu niewolnikami).

Innym z polskim akcentem był nieślubny syn króla Polski Stanisława Leszczyńskiego, Stanisław De Boufflers, markiz który był postrachem ojców Gorée’ńskich córek. Jedną z jego kochanek (jaki ojciec taki syn) była Anne Pépin, jedną z najsłynniejszych „Signar” czyli handlarek niewolnikami. Nie przeczytacie o tym w polskich książkach historii.

Byliśmy też w Les Almadies, najbardziej wysuniętym na zachód punkcie Afryki. To takie Rozewie, tyle że na lewo. Stamtąd tylko krok do Donalda Trumpa. To właśnie tam Janusz szlifowałem warsztat targowania się z jednym sprzedawców, w efekcie udało mi się zrobić takie zamieszanie ze sprzedawcą oddał mi wszystkie koszulki którymi handlował i poszedł szukać właściwego rozmiaru. Afrykański bałagan nie ma najmniejszych szans z polskim kombinatorstwem.

Jako wisienkę na torcie, pojechaliśmy na nieczynny wulkan na którym postawiono Senegalskich odpowiednik Jezusa ze Świebodzina: Pomnik Afrykańskiego Odrodzenia, mający 49 metrów wysokości. Monument zaprojektował osobiście ówczesny prezydent Abdoulaye Wade bo jego wizja rozjechała się że wizją architektów. Ponadto do budowy zostali zatrudnieni pracownicy z Korei Północnej więc wybuchła niezła gównoburza. Argumentował to faktem że Koreańczycy z północy najlepiej że wszystkich rzeźbią w bronzie..

Dodatkowo jako że el Presidente zaprojektował pomnik sam, zażądał dla siebie 35% dochodu z odwiedzanej przez turystów atrakcji Dakaru. Micromanagement Po Afrykańsku.

A na wielki finał napiszę że wracając z Dakaru do hotelu trafiliśmy na takie korki że na „korkomierzu”, wywaliło mi korki. Dystans ok 25 kilometrów jechaliśmy 2,5 godziny (a teraz jeszcze raz, pełnym zdaniem: dwadzieścia pięć kilometrów jechaliśmy dwie i pół godziny). Ja szybciej biegam półmaratony.
Zaprawdę powiadam Wam: nie macie korków w Polsce.