Dziś ostatni dzień lenistwa! Ojczyzno! Wracamy na Twoje łono!

Dzień rozpoczął się ambitnie bo musieliśmy zdać pokoje do 12. Na śniadaniu naliczyłem około 10 lekarzy i pielęgniarek z Wielkiej Brytanii. Przyjeżdżają tutaj dwa razy w roku na dwa tygodnie w ramach wolontariatu zorganizowanego przez organizacje Humanity First. Mieszkają w hotelu, a pracują w pobliskim szpitalu na izbie przyjęć i intensywnej terapii. Pomagają też w kształceniu lokalnego personelu medycznego.

Nasza „Ekipa spod Dżipa” została oprowadzona już naprawdę ostatni raz po Albert Market gdzie poprawiliśmy humor lokalnym sprzedawcom. Kolega Williama, spytał się czy mamy jakieś kosmetyki których nie potrzebujemy albo cokolwiek z ubrań bo jeżeli tak to on bardzo chętnie to by przygarnął.

Dziś jest piątek, dla muzułmanów święty dzień, kobiety więc stroją się w kolorowe suknie, a mężczyźni ubierają się w coś na kształt tutejszego garnituru, czyli lekkie przewiewne spodnie, i długa prawie do kolan tunika.

Do Rady Wujka Janusza:

Rada 1: Scyzoryk się przydaje gdyby jednak okazało się że w pokoju są gniazdka typu brytyjskiego a nie ma się przejściówki, można w górną (środkową) dziurkę wsadzić patyczek który zwolni zapadkę i wówczas nasze normalne europejskie 230V wchodzi jak w masło, choć muszę przyznać że czułem się nieswojo zaczynając swój urlop od wkładania metalowego przedmiotu prosto do gniazda elektrycznego.

Rada 2: Warto brać kosmetyki które można będzie tu zostawić, bo ceny takich towarów są takie (a często wyższe) jak w Polsce. Przy minimalnych zarobkach 100€ miesięcznie bardzo ciężko się tutaj żyje. Gdybym jechał tutaj drugi raz to wziąłbym rzeczy które mógłbym tu zostawić. Ludzie pytają i proszą o zostawienie rzeczy których się nie chce. Zarówno ubrań i elektroniki ale tak naprawdę to wezmą wszystko. Tu nic się nie marnuje.

Radą 3: Alkohol. Bierzcie alko bo spełnia trzy (a pewnie i więcej) funkcji: Odkaża przez co chroni nasz układ trawienny przed „Zemstą Dyktatora”, ponadto pomaga w nawiązaniu nowych znajomości oraz w razie udaru słonecznego „mała lufa” rozszerza naczynia krwionośne przez co ciepło łatwiej się wydostaje (by the way: właśnie dlatego właśnie NIE należy pić alkoholu na mrozie)

A.. czy wspominaliśmy już że piliśmy Gambijskiego jabola? Nazwa się „Double Power” (czyt. „Daba Pała”) i wywala z kapci już po pierwszym łyku pomimo deklarowanych 18%. Ponadto leczy raka i bezpłodność a w nagłych przypadkach może służyć też jako płyn do chłodnic. Nie jestem somelierem ale wśród nut zapachowych wyczuwałem tak popularny na naszej polskiej ziemi „Dynks”. Nawet nasza współtowarzyszka, pani Aniela która liczy sobie 80 wiosen i przyjechała sama w to piękne miejsce skosztowała tego lokalnego nektaru Bogów. Gambian Style.

W tak zwanym międzyczasie górnośląska część ekipy dorwała się do komputera z którego można było puszczać muzykę na całą część rekreacyjną. W związku z tym pozwoliłem sobie nawet na drobną fraszkę:

„Zespół Myslovitz że smutnych piosenek słynie

Artur Rojek z głośników do wszystkich płynie

Więc Niemcy przed basenem upijają się szybciej lagerem.”

Przed wyjazdem poszliśmy na plażę zjeść ostatni posiłek. Obok w loży siedział trójka Brytyjczyków koło sześćdziesiątki. Urządziliśmy sobie krótką pogawędkę o Brexitcie (no bo o czym można gadać z Brytyjczykami), o samej Gambii ale też o Polsce bo kilkukrotnie byli gośćmi Rzeczypospolitej, i tak dowiedziałem się że:

  • Polska jest przepięknym krajem.
  • Polskie wesela są „phenomenal”! Byli, przeżyli, są zachwyceni.
  • Polscy lotnicy uratowali Wielka Brytanię. Gdyby nie Polacy, „Bitwa o Anglię” byłaby przegrana
  • Brytyjczycy nie byli świadomi jak bardzo zostaliśmy doświadczeni przez historię. tym bardziej są pełni podziwu dla nas jako dla narodu, pełnego wspaniałych ludzi.

Pora się pożegnać i wyruszyć w drogę, na odchodne dostałem od jednego Gambijczyka monetę „na szczęście” o nominale 10 Bututs.

Żeby było łatwiej:

  • 1 Dalasi to 0,8 Grosza
  • 10 Bututs czyli 0,1 Dalasi czyli… 0,08 grosza

I tak, wyjechaliśmy z ośrodka mijając położone obok Ministerstwo Spraw Zagranicznych i udaliśmy się na lotnisko. Zbierając po drodze innych rodaków w innych ośrodkach. Jedną z pań, na oko przed czterdziestką, bardzo smutna, wtulała się w ramiona na oko dwudziestoletniego Gambijczyka, ocierawszy łzy. Chyba gdyby mogła to by go spakowała do walizki ale chłop miał metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Gambia potrafi łamać też serduszka.

A czy pisałem że można kupić tutaj nabiał od Mlekovity? Polska jest dużym eksporterem nabiału do Gambii. Ha! Tego pewnie nie wiedzieliście.

Od momentu wyjścia z hotelu do momentu wejścia na pokład samolotu minęło 5 godzin. 2 godziny pokonywaliśmy 20 kilometrów, 3 godziny staliśmy w kolejce na lotnisku.