Ta część będzie najtrudniejsza. No więc, jaka jest Afryka z perspektywy Polaka?

Nie wiem. A pytając
jaka jest Europa mamy na myśli półwysep iberyjski czy może mrozy Finlandii? Ale
spróbuję zebrać wszystkie myśli i jakoś na to pytanie odpowiedzieć. Widząc to
co dane mi było zobaczyć nie mam zupełnie punku odniesienia, a cała moja uwaga
wcale nie krąży wokół pociesznych małpek jedzących orzeszki ziemne czy żyrafy,
która pije sobie wodę z jeziorka i macha ogonkiem.
Nie mam zupełnie pomysłu na to jak mam to wszystko podsumować bo na każdym z
tych poziomów, Polaka, Europejczyka, Człowieka jestem zdruzgotany tym co
zobaczyłem.

Wyobraźcie sobie że kiedyś, dawno dawno temu biały człowiek odkrył te Afrykańskie lądy, zobaczył coś, czego nie miał u siebie. Żyły tam egzotyczne zwierzęta, rosły nowe gatunki roślin ale też lecznicze zioła i przyprawy. Zwietrzył w tym interes bo nic takiego wcześniej nie pojawiało się na Starym Kontynencie. Zaczął więc organizować sobie możliwość eksploatacji tych dóbr dla własnych korzyści. Tak zresztą dzieje się też obecnie. Podobno inteligencja jest miarą rozwoju, zorientował się więc że ludzie tu mieszkający żyją według innych zasad, a z racji tego że nie byli aż tak rozwinięci zaczął uprawiać politykę i manipulację. Poprzez wprowadzone niewolnictwo odczłowieczył mieszkańców i zbudował system polegający na handlu ludźmi. Dla nas to zupełna abstrakcja bo na szczęście nie żyjemy w tamtych czasach. Jednakże przy całej masie potworności która się wydarzyła, kilka rzeczy z perspektywy czasu miało sens. Zorganizowano administrację zaczęto nauczać medycyny i rozwijać edukację. jednakże jednej z rzeczy której się nie udało wprowadzić to nauka odpowiedzialności za swój kraj (tak, wiem, słuszna uwaga- wtedy nie było krajów). Niestety w krajach Afrykańskich do tej pory najlepiej sprawdzała się dyktatura, bo społeczeństwa nie budują postawy obywatelskiej.
Teraz zachodni świat trochę ma wyrzuty sumienia i stara się naprawić to, co kiedyś popsuł poprzez przekazywanie darów, kiedy to, czego potrzebują te kraje to prawdziwa praca u podstaw. Potrzebują pługów a tymczasem dostają od Zachodu skomplikowane maszyny rolnicze które jak tylko się zepsują lądują na śmietniku bo nikt nie umie ich naprawić, ani nie ma też części zamiennych bo wszystko trzeba sprowadzić a to kosztuje. Dużo kosztuje. Ale Zachód, kładzie się spać z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Brytyjczyk, z którym miałem przyjemność rozmawiać opowiedział mi że Gambijczycy dostali kserokopiarki dla jednego z biur, ale nie dostali tonerów z tuszem, a te kosztują 80 funtów za sztukę- dla nich to kwota nie do przeskoczenia. Innym razem w ramach pomocy ofiarowano szkołom komputery, żeby „weszły w wiek nowoczesności”, a tymczasem te dzieci mieszkają w lepiankach, pokrytych blachą falistą, w kraju gdzie na porządku dziennym występują problemy w dostawach prądu, w kraju który nie posiada żadnych zasobów naturalnych. Czarnym (sic!) humorem jest powiedzenie że Gambia ma dwa zasoby naturalne: „orzeszki ziemne i dzieci..”
Będąc na północy Senegalu, w Saint Louis, byliśmy świadkami grupy dzieciaków która podbiegła do nas z wyciągniętymi rękoma: na pytanie dlaczego mamy im coś dać (w domyśle: słodycze, pieniądze, cokolwiek co mamy) usłyszeliśmy: „Bo tak trzeba.”

Innym razem widziałem na własne oczy jak dzieci grały w piłkę workiem napełnionym piaskiem, a jak opuszczaliśmy Saint Louis, wyrzuciłem skorupę kokosa do śmietnika, w którym strugałem sobie z nudów scyzorykiem. Pięć minut później jeden z chłopców wyciągnął go ze śmietnika razem z dużą puszką po konserwach i pobiegł do swoich kolegów ze zdobyczą do zabawy. To nie są odosobnione przypadki. Tam to jest normą.
Kosztowało mnie to dużo ale będąc później w trasie i trasie widząc dzieci podchodzące z rękami do mnie sam wyciągałem ręce pokazując że ja też nic nie mam, i też potrzebuję. Dzieciaki wtedy stawały jak wryte nie rozumiejąc co się dzieje, ale nie były roszczeniowe. I to właśnie dzieci szkoda mi najbardziej, bo jakie szanse na lepsze życie zaserwowali im dorośli, kiedy to sami dorośli nie są w stanie zadbać o siebie?
Jeszcze będąc w Saint Louis, stałem sobie wieczorem na balkonie, kiedy to podszedł do niego młody człowiek. Poprosił o jedzenie lub o jakkolwiek pomoc. Powiedział że jest głodny bo od dwóch dni nic nie jadł. Jeżeli jest definicja „bycia w czarnej dupie” to tak wyglądała. Dodatkowo, prowadzenie rozmowy z czarnym człowiekiem który prosi o jedzenie z perspektywy różnicy dwóch pięter sprawiło że czułem się jak potomek białych kolonizatorów. Ani przez chwilę nie czule się dobrze w tej sytuacji, choć to przecież nie moja wina że znalazłem się na tym przeklętym balkonie. Wygodniej byłoby przecież udawać że tego problemu nie ma, że jestem na urlopie i mam zamiar się świetnie bawić, a że on nie istnieje. A jednak. Oto ja, biały człowiek patrzę z góry na bezdomnego i mogę decydować o tym czy mu pomogę czy nie.

Zapytałem siebie co powinienem zrobić, widząc to wszystko tego dnia, ogrom braku perspektyw, ludzi śpiących na ulicach w niespotykanej dotąd skali, wszechogarniającej biedy śmieci i smrodu który głęboko uderzał w moje europejskie poczucie estetyki. Czy dawanie mu pieniędzy rzeczywiście byłoby pomocą? A może on potrzebował czego innego? A może potrzebował lekkiego „kopa w tyłek”? My Europejczycy umiemy się kopać. Kopiemy się na okrągło i za wszystko. Tutaj nie ma „kopania”, jest natomiast African Experience: „Relax” i „No Stress”. Zszedłem więc do niego porozmawiać z nim jak równy z równym. Miał na imię Amaoudi, miał 38 lat i przyjechał z Gambii aby pracować na budowie. Niestety nie popracował długo bo konkurencja tu jest bardzo duża że względu na wszech panującą biedę, tym samym został bez dachu nad głowa, bez pieniędzy, bez pracy i bez jedzenia. Powrót do domu kosztowałoby go 10000CFA. Podróż do Dakaru, największego najbliższego miasta kosztowałaby 2000CFA czyli około 65 złotych. Można by powiedzieć że to żaden majątek ale nie o pieniądze tu chodziło. Nie potrafiłem zrozumieć jak to się stało że znalazł się w takim miejscu bez środków do życia, na drugim końcu obcego kraju. On dorosły mężczyzna. Gdzie podział się jego instynkt samozachowawczy, jego odpowiedzialność za siebie samego? Dostał pieniądze ale wytłumaczyłem mu, że daje mu bo widzę człowieka w potrzebie a nie dlatego że „biały” pomaga bo przecież od tego są „biali”. Być może uznał to co powiedziałem za jakieś „pieprzenie bogatego białasa”, tego nie wiem, dlatego uderzyłem w to co jest zapewne dla niego najważniejsze: zapewniłem go ze jego Bóg wszystko widzi i że ja w jego imieniu ja ofiarowuję mu pomóc której nie może zmarnować. Następnego dnia, z samego rana ma wsiąść w autobus i pojechać do Dakaru, najbliższego największego miasta bo tam szanse na znalezienie pracy będą większe. Jeżeli jestem jednej rzeczy ciekaw, to jego dalszych losów. Mam natomiast nadzieję że będzie w stanie zawalczyć o siebie chociaż ani trochę nie zazdroszczę mu tej walki.

Mam trochę problem z oceną tej podróży. Zrozumiałem że nie jesteśmy tu po to żeby rozpieszczać i zalewać dobrocią innych. Nawet zwierzęta tego nie robią. To nie jest naturalne i to rozleniwia. Mamy pomagać na tyle na ile to konieczne, w mądry i przemyślany sposób, nawet jeżeli może się okazać że czasami jest to pomoc interesowna to ma to sens. Afryka musi też zrozumieć że też coś musi dać od siebie światu. Dawanie ryb musi się skończyć. Trzeba zacząć uczyć obsługi wędek.
Jestem świadomy że ta podróż nie zawsze była przyjemna, ale na pewno była bardzo ważna bo na każdym kroku jaki postawiłem na Czarnym Lądzie docierało do mnie jak nierealne są nasze europejskie problemy w zestawieniu z ich problemami. Nierzadko sami je sobie stwarzamy a potem wyolbrzymiamy je do wręcz absurdalnych rozmiarów. Uczy również docenienia tych często błahych rzeczy, które na co dzień bywają wręcz niezauważalne bo są „od zawsze”.

I z czystym sumieniem wysłałbym każdego Polaka na tydzień żeby się przejechał po bezdrożach Senegalu i Gambii. Być może wtedy bylibyśmy bardziej docenili to, co mamy, a nawet może bylibyśmy dla siebie troszeczkę życzliwsi i zapamiętali jako potomkowie walecznych huzarów na których tak lubimy się powoływać że to „Uprzejmość jest najlepszą bronią”.
KONIEC.
