Jesteśmy Energią.

Czyli czym?

Energia uznawana jest pewną wartością materii do wykonania pracy. Materia jest wszystkim co nas otacza, z nami włącznie. Jeżeli w to wątpicie to otwórzcie podręcznik do fizyki dla szkoły podstawowej, tam wszystko jest. Już sam fakt istnienia tego teksu dowodzi, że aby powstał w jego stworzenie musiała zostać włożona energia (i to całkiem niemało!).

Nośnikiem energii są fale, czyli zaburzenia przestrzeni lub ośrodka (czyli tego, co jest w środku). Istotą fal jest zaburzenie równowagi, zarówno potencjałów lub w przestrzeni. Bez energii zatem nie ma fal. #Podsiadło

Z wiekiem nasza energia maleje aż do momentu śmierci, kiedy to zanika lub przemieszcza się w inne miejsce, a zostaje samo ciało (materia). I właśnie to, co się dzieje z tą energią później, jest osią sporu pomiędzy ateistami a resztą świata.

Ale skoro jeszcze żyjemy, to pofalujmy trochę..

Energia jest wielkością „addytywną”, to znaczy że w wyizolowanym układzie suma potencjałów energii jest równa energii układu. Można to ładnie zaobserwować kiedy do pokoju wchodzi jakaś osoba, która później okazuje się być duszą towarzystwa. Ktoś taki może mieć wyższą energię potencjalną, którą roznosi za pomocą fal (manifestuje ją) i nie musi to wcale oznaczać że ta osoba „ma dobrą energię”. Jest to kwestia synchronizacji z innymi osobami i ich potencjałami. Nie będzie chyba niespodzianką, jeżeli napiszę, że jesteśmy też w stanie zobaczyć energii pomimo że ją czujemy. To że choć nie wiemy o tym, to mamy taki wbudowany w nasze ciało… detektor (?!).

I to jest ten moment, w którym wszyscy czytając to pukają się w czoło, chociaż wszyscy dobrze wiedzą że to prawda. No ale być może kiedyś ktoś w końcu zrobi jakieś badania i uzna to za kolejny zmysł oprócz wzroku, słuchu, dotyku, smaku i węchu.

Jedziemy dalej..

Wszystko pulsuje. Rozszerza się i kurczy. Żyjemy w świecie dychotomii i jest ona zauważalna dosłownie wszędzie. To jest normalne bo tak działa natura. Dobro nie istnieje bez zła bo musi istnieć jakiś punkt odniesienia. Kobiecość nie może istnieć bez męskości, a skupienie bez rozproszenia. Tak samo chłód i ciepło. Ładunek dodatni i ujemny, no i plus i minus. #Kaliber44

Rzeczą naturalną jest że wszystkie ruchy w przyrodzie (i pewnie we Wszechświecie) to podlegają cyklom. Zejdźmy zatem na chwilę z poziomu wszechświata do naszej perspektywy, do poziomu ludzi i przemijających po sobie kolejnych ich pokoleń i ich energii. To że nasz świat nie jest w równowadze i (chyba nigdy nie był) nie będzie dla nikogo niespodzianką. Taki cykl jest czymś naturalnym i trwa od momentu kiedy to Zeus pokonał swojego ojca, Kronosa, który to z kolei pokonał swojego ojca Uranosa poprzez obcięcie… „ptaszka”.. #PatoGrecja #NiebieskaKarta

I tak od tamtej pory pokolenia stare są wypierane przez pokolenia młode. Od tamtego momentu również w sztafecie pokoleń ścierają się różne rodzaje energii, tej romantycznej, nastawionej na idee, oraz tej bardziej pozytywistycznej nastawionej na działanie. I chyba widać to na przestrzeni mijających lat jak następujące po sobie pokolenia podważały zaistniały stan (potencjał) rzeczy, oraz idee pokolenia które było bezpośrednio przed nimi. Tak między innymi powstały wszystkie powstania i rewolucje, Rock’n Roll, emancypacja kobiet i wiele innych zjawisk społecznych. You name it. Dobrym przykładem jest też jak obecnie młodzież zaczyna negować pęd za pieniędzmi na rzecz #SharingEconomy.

Jest jedno małe „ale”.

Warunkiem koniecznym żeby w przyszłości było „lepiej” jest PRACA nad tym żeby było lepiej, w przeciwnym wypadku będzie tak jak to kiedyś ktoś mądry ładnie opisał:

Silni ludzie tworzą dobre czasy

Dobre czasy tworzą słabych ludzi

Słabi ludzie tworzą ciężkie czasy

Ciężkie czasy tworzą silnych ludzi.

Dzięki silnym i zahartowanym ludziom i ich pracy (znowu ta energia) ten świat jest lepszym miejscem. Ale po ich pokoleniu, zwykle pokolenie leniuszków, które wypracowany dzięki ciężkiej pracy ich rodziców stan przyjmuje za pewnik. Wtedy cała robota idzie w gwizdek i cały cykl zaczyna się od nowa. Bo widzicie, nic nie jest dane raz na zawsze.

Starsze pokolenia mogą zatem uważać że ich potomkowie są bardziej leniwi bo „za ich czasów to trzeba było chodzić do sąsiedniej wsi po mleko”, albo „palić w piecu żeby było ciepło”. Młodzi nie mają już takich problemów, bo świat jest inny. Mają natomiast inne problemy o których „starzy” nie mają prawa wiedzieć bo i też nie rozumieją współczesnego świata. Bo to co, obserwują obecnie, uznają za wygodne bo wszystko odnoszą do czasów w których żyli. Dochodzi więc do sytuacji w której dzieje się tak:

Im większy poziom satysfakcji tym mniejszy poziom motywacji żeby coś zmienić

Pokolenie naszych rodziców, które wychowało się w poprzednim systemie politycznym (a więc i mentalnym) nie do końca odnajduje się w nowych czasach, gdzie ciągłe samodoskonalenie jest wręcz wymogiem. Kiedyś ludzie łatwiej nawiązywali relacje i żyli bliżej siebie. To były czasy romantyków którzy mieli idee, tworzyli ruchy społeczne, sztukę i całą kontr-kulturę. Zmienił się system i romantyków zastąpili pozytywiści, którzy odrzucili postulaty swoich poprzedników, rozejrzeli się dookoła i zrozumieli że zasady się zmieniły i że trzeba się brać do roboty i odbudowywać ten kraj. Zaciągneli więc kredyty we frankach, poszli do korpo albo założyli firmy i zaczęli robić pieniądze. Bo nie mieli innego wyjścia. Byle do przodu. Ci, co tego nie zrobili nadal siedzą na kanapie i robią z siebie ofiary. A tymczasem rodzice ich wszystkich nadal mają problem żeby obejrzeć zagraniczny film z napisami zamiast dubbingu bo nie chce im się czytać. Nie chce im się uczyć, bo nie zostali nauczeni jak się uczyć. Twierdzą że im to jest niepotrzebne do życia, aż do momentu kiedy wypowiedzą słynne: „Synek, komputer mi się popsuł, coś tam klikam i nie działa”.

Brzmi znajomo?

Być może wynika to z racji wieku, gdzie starsi ludzie mają niższy poziom energii wewnętrznej (witalnej) i trochę im się już nie chce. To co jest o tyle również interesujące wynika z faktu że często dzieci mają lepszy kontakt z własnymi dziadkami niż z rodzicami. Rodzice często są zmuszeni do walki na rynku pracy, są więc z racji wieku trochę zmęczeni i mają do tego prawo. Czy jednak może nie mają prawa? Pytam serio. A może to kwestia ich biorytmu?

Niestety tak został zaprojektowany ten świat, że dzięki naturalnym zdolnościom adaptacyjnym przystosowujemy się do okoliczności w których przyszło nam żyć (no chyba że ktoś nie wierzy w ewolucję). A robimy to poprzez wystawianie się na różnego rodzaju stresory. Tak działa natura. Tak działa rozwój. Dlatego o wiele łatwiej przyzwyczaić się do dobrobytu niż do biedy, pomimo że z perspektywy czasu to bieda nauczy nas więcej. Dlaczego tak?

Ano dlatego, że nikt nie chce biedy, a tkwiąc w niej wytwarza się różnica potencjałów (nazwijmy ją frustracją) pomiędzy stanem obecnym (jestem biedny) a oczekiwaniami (chcę być bogaty)… czyli napięcie.

{\displaystyle U_{AB}=\varphi _{B}-\varphi _{A}={\frac {W_{A\longrightarrow B}}{q}},}

I właśnie dlatego frustrację zatem mierzymy w Voltach. 😉

Chińczycy mają takie powiedzenie przekleństwo: 太平, / Lepiej być psem w czasie pokoju, niż człowiekiem w czasie wojny, co w bardziej przyswajalnej dla nas, Europejskiej wersji brzmi „Obyś żył w ciekawych czasach„.

Żyjemy w ciekawych czasach i stoimy u progu przemian i będą to przemiany tak głębokie że prawdopodobnie nie będziemy w stanie nad nimi zapanować. Są to zmiany na poziomie energetycznym, a więc i na wielu innych aspektach, społecznych, gospodarczych, środowiskowych. Klimat się zmienia, lodowce topnieją, kobiety zmieniają swoje zachowania, ich energia staje się silniejsza, męska natomiast łagodnieje. Być może czeka nas kilka w miarę zrównoważonych pokoleń zanim nastąpi przebiegunowanie a być może przebiegunowania wcale nie będzie i świat osiągnie równowagę, w efekcie której nastąpi koniec naszej cywilizacji bo nikomu już nie będzie się nic chciało od tego dobrobytu? Ale jednego jestem pewien.

Jesteśmy Energią.