Istnieją na tym świecie różne rośliny. Rosną sobie prawie na całym globie, w skrajnie różnych warunkach, na najdalszych kontynentach. Niektóre z nich są jadalne, inne również ale muszą zostać przygotowane (w przeciwnym razie będą jadalne tylko raz), a inne z kolei nie powinny być stosowane zbyt często. Były tu z nami od zawsze. Na przełomie wieków i przez pokolenia. Nasi przodkowie je spożywali, nasi przodkowie je uprawiali, a także stosowali do leczenia. Przeciętny człowiek rozumiał jakie mają działanie, bo wiedza o ziołach i roślinach przekazywana była z pokolenia na pokolenie. Na długo przed tabletkami na „Zespół Niespokojnych Nóg” zwany również jako RLS. Albo Halitozę.

Kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów. Nie było wtedy „RLSu”, raka, nie było też nikogo, kto mógłby daną roślinę objąć koncesją na jej uprawianie. Nikt nie wpadł też, żeby za hodowlę danej rośliny wsadzać do więzień. To byłoby wszak absurdalne, gdyż trzeba by było do więzienia wsadzić „największą dilerkę w historii”- Matkę Ziemię.

A jedna z tych roślin ma dziś swój dzień. Ten „Internet Wszechświata” potrafi dać głęboki wgląd w samego siebie i tak należy je traktować. Lub nie. Kto jak tam chce. I na tym to właśnie polega. Nie narzuca niczego, Daje nam przestrzeń, i drugi oddech. Odpuszcza nam trochę i sprawia że sami sobie odpuszczamy. Uspakaja niczym dzban melisy. Ale też może dać nam do myślenia. Zwiększa nasze zrozumienie, co mamy do przepracowania w sobie, by stać się lepszymi ludźmi. Może też nam dać odpowiedzi na pytania których szukamy. Przy okazji sprawia że jedzenie smakuje zajebiście. Uwaga: Może sprawić że ludzie zaczynają rzeźbić w drewnie albo.. zakładają bloga.

Życzę Wam zatem „Zielonego Dwudziestego Kwietnia!”

a że narkotyk..?

Pamiętam, gdy byłem małym chłopcem zawsze powtarzano mi żeby trzymać się z dala od narkotyków. To były lata 90te, kompot, strzykawki w parkach, Rysiek Riedel. Wszystko mnie szczerze przerażało. Bałem się że skończę pod mostem, jeżeli tylko spróbuję (nie żebym miał okazję). Budziło to moją odrazę i przerażenie. Dobrze że trzymałem się z dala od narkotyków…

…A potem wpadłem w kompulsywne uzależnienie od cukru i czekolady. Odbiło się to na późniejszych nawykach żywieniowych, diecie i walce o to, by nie wyglądać jak pulpet. Do tej pory czasami jak wieczorem mam ochotę na „coś słodkiego” to czuję się jak narkoman na głodzie. I jestem tego świadom.

Bo widzicie, wystarczy chwila żeby w coś „wpaść”. Narkotykiem może być wszystko, co nam nie służy, a czego nadużywamy, lub też wszystko to, co robimy nieświadomie. Może to być kompulsywne korzystanie z mediów społecznościowych. Może to być codzienny browarek pod wieczór. Może to być skitrana w szufladzie tabliczka czekolady, która „znika” w ciągu minuty tylko po to, by dostać „cukrowego haju”. Dosis Facit Venenum. Ilość czyni truciznę.

Hormeza

Dlatego też powtarzam wszystkim Wam: „trzymajcie się z dala od narkotyków”.

Ale przede wszystkim, wiedzcie CO jest Waszym narkotykiem.

whiskey, internet, czekolada, netflix, piwo, czipsy, smartfon, facebook, siłownia, telefon, prosecco, krzyżówki, telewizja, pornografia, wódka, orzeszki solone, poker, zakupy, hamburger, instagram, komputer, hazard, nienawiść, xbox, paluszki, papierosy, telenowele, sts, kebab, bieganie, muzyka, toksyczne relacje, religia, pizza, polityka, twitter, gniew, crossfit, pis, platforma, seriale, wino, krakersy, wiadomości, gadanie, playstation, cukier, lenistwo, ?