Bawełna
Wiele lat po krótkim epizodzie ze stalą, na dobre wyruszyłem wprost z bezpiecznej przystani w kreatywną podróż. Wydarzyło się to, kiedy przypomniałem sobie radości sprawia stworzenie czegoś własnymi rękoma. Jest coś pierwotnego w pracy manualnej. Pierwotnego i rzeczywistego. Tak kiedyś żyli nasi przodkowie. Sami robili narzędzia, później sami tymi narzędziami tworzyli nowe rzeczy. Na tym polegała praca rzemieślników, stolarzy, kowali. Teraz już tego nie mamy. Zamiast tego pojawiły się zawody których nikt nie rozumie, a ludzie je wykonujący sami często mają problem z wyjaśnieniem czym się zajmują. Pracę manualną w dużej mierze zastąpiły bezproduktywne spotkania, siorbanie kawy i stukanie w klawiaturę w klimatyzowanych open space’ach.
No więc. Tak. Zaczęłam szydełkować. Nie. Nie robiłem koronek. Wszystko to wydarzyło się to przez przypadek i było na fali mody na plecione rzeczy (głównie koszyki). Gdy zobaczyłem jak stosunkowo łatwo się to robi, postanowiłem sam spróbować. Reakcje ludzi na wieść czego zacząłem się uczyć były dosyć różne. Jedni byli zdziwieni, inni się śmiali, bo pewnie nie uznawali tego za coś „niemęskiego”, zapominając że nawet rybacy kiedyś zaplatali sieci. A tymczasem dla mnie było to kolejne wyzwanie.
Moja Ciocia na przykład, wręcz nie wierzyła że jestem w stanie to zrobić. Grzecznie tylko zapytałem co mam jej zrobić żeby uwierzyła. „Torebkę.” Ok, jakiego koloru? „Białą.”