Było około trzeciej w nocy. Miałem już na koncie kilka „Panów Hendricksów” z tonic’iem, stwierdziłem więc że już pora zakończyć ten wieczór z tarczą. Stanąłem przy skraju ulicy Długiej i przymierzałem się do wynajęcia hulajnogi. Ruszam, przejeżdżam przez złotą bramę i widzę machającego do mnie mężczyzne. Zatrzymuję się. Widać po jego rysach że jest mocno zmęczony życiem. Jego kobieta, siedzi obok i sprzedaje róże. Widziałem już ich wcześniej. Wydawałoby się że są tu od zawsze. Pytam jak ma na imię, odpowiada że Ludwik i że potrzebuje tylko 10 groszy. Nie pytałem o co, bo cel transakcji i tak pewnie bym zgadł za pierwszym razem. Wyjmuję portfel i wyjmuje jedyne dwa banknoty jakie mam, 10 i 100 złotych. W jaki sposób mam człowiekowi wytłumaczyć że od marca mamy kwarantannę i dzięki wynalazkowi zwanemu inflacją ludzie raczej nie noszą już bilonów przy sobie?

Pokazuję mu, że nie mam 10 groszy o które prosi, za to mam o wiele za dużo. Ludwik, wygląda na wyraźnie zmieszanego. Ruch jest po mojej stronie. Nie byłem tego wieczora w najlepszym nastroju ale postanowiłem więc poprawić humor komuś innemu. Wręczyłem mu do ręki zwinięty banknot z dwoma zerami i wizerunkiem Władysława Jagiełło. Kiedy zszokowany odchodzi do swej kobiety przywołuję go i powiedziałem do niego:

„a teraz idź do swojej kobiety i kup jej za te pieniądze kwiaty.”

Ludwik lekko skonsternowany choć wesoły podchodzi do siedzącej przy pojemnikach z różami zniszczonej przez życie i alkohol kobiety. Pali papierosa. Wygląda chyba jakby pierwszy raz w życiu kupował coś takiego, pomimo że na oko jest już dobrze po pięćdziesiątce, a może i dalej. Po chwili konsternacja udziela się w równym stopniu obojgu, kiedy Jolanta jak później ustaliłem dowiaduje się w jakim celu Ludwik do niej podszedł. Widać że nie bardzo rozumie pytania, które padło więc pomagam.

„Ile chcesz róż?” – pytam.

„Pięć” pada odpowiedź po chwili namysłu i lekkiej kalkulacji. Podnosi otwartą rękę i pokazuje pięć palców.

„dobrze.” mówię, „sprzedaj więc Ludwikowi pięć róż.”

Jolanta, na początku nie wiedząc które ma wybrać z dostępnych kwiatów stojących w kilku pojemnikach. Ludwik wyraźnie każe jej wybrać takie, które to się jej podobają. Wybrala 5 róż. Ludwik otrzymuje bukiet, ale trzyma go tylko przez chwilę bo za moment wręcza go Jolancie.

Jolanta przyjmuje i odkłada go, do siatki obok, na co jej „ukochany” każe je włożyć z powrotem do pojemników na sprzedaż. Widać budzi się w nim żyłka przedsiębiorcy. Jolanta jednak odpowiada mu „nie. To są moje róże” i wkłada je do leżącej obok reklamówki.

Po jej zachowaniu dobrze widać że nie dostała niczego takiego od niego od lat, a być może i nigdy. Otrzymawszy bukiet Jola odwraca się do mnie i mówi „dziękuję.”

Odpowiadam żeby podziękowała Ludwikowi, nie mi. Przytulają się czule. Na odchodne Ludwik próbuje jeszcze poczęstować mnie wódką, którą miał w kieszeni kurtki ale grzecznie odmawiam. Nakładam słuchawki i odjeżdżam w noc.

Bo trzeba żyć w taki sposób, aby nie być na tyle ubogim, by jedynym co się ma, miały być tylko pieniądze.

Może ta sytuacja nie zmieni świata, ale być może na chwilę zmieniła ich życie na lepsze. Tych dwoje niewidzialnych, których mijamy codziennie na ulicach, są ich tysiące. Przynajmniej przez ten krótki moment ta para miała swoją małą bajkę.

10102020